

Czy dzieci tak naprawdę testują nasze granice?
Czy dzieci tak naprawdę testują nasze granice?
Na pewno nie raz zdarzyło Ci się usłyszeć, czy to na placu zabaw lub przy rodzinnym stole złowieszczo brzmiące zdanie: „To dziecko weszło Ci na głowę! Ono nie ma żadnych granic!”. Jeśli to zdanie zostało wypowiedziane w Twoją stronę to jeszcze taka subtelna uwaga dodaje Ci poczucia winy za brak umiejętności wychowawczych. To bywa trudne.
Sami pewnie też nieraz usłyszeliśmy lub sami powiedzieliśmy niewinnie brzmiące słowa: „nie ma się czego bać”, „uspokój się”, „nie bój się” w skrócie – nie możesz czuć tego, co czujesz, a to może być naruszenie granic w obszarze emocji.
Czym owe granice są?
Czy tak naprawdę musimy nauczyć się je wyznaczać? W czym mają nam pomagać?
Angielski psychoterapeuta Micheal Randolph uważa że: „Nasze JA rodzi się z NIE. Gdy dwulatek mówi NIE, oznacza to Nie jestem tobą, mam inne pragnienia, potrzeby, przeżywam inne uczucia. Gdy ten spontaniczny przekaz jest przez rodzica tłumiony lub ignorowany, takie dziecko, gdy dorośnie, często nie wie, kim jest, gdzie są jego granice. W efekcie albo zlewa się z innymi, albo odgradza się od nich wysokim murem”.
Wiedza o własnych granicach pozwoli nam też widzieć i szanować granice innych.
Jeśli gdzieś po drodze w procesie naszego wychowania zagubiliśmy tę umiejętność możemy teraz, w dorosłym życiu na nowo się jej nauczyć. Wpłynie to szczególnie na nasze reakcje wobec zachowań dzieci i dzięki szanowaniu ich granic zbudujemy z nimi lepszą relację.
Tylko od czego zacząć?
Granice, czyli co?
Słownik języka polskiego podaje, że granica (oczywiście oprócz innych znaczeń) to: kres możliwości fizycznych lub psychicznych człowieka. Granice pomiędzy mną, a innymi wyznaczane są poprzez nasze potrzeby, a jakie to potrzeby sygnalizują nam nasze uczucia.
Określenie własnych granic jest tym, co pomaga uszanować autonomię dzieci i dorosłych bez przekraczania żadnej ze stron.
A co oznacza w tym wypadku autonomia? W rodzinie współistniejemy zarówno w silnej relacji rodzic-dziecko jak i w przestrzeni „osobności”, gdzie możemy zadbać o nasze indywidualne potrzeby na przykład bycie samemu w toalecie.
Czy wiemy gdzie przebiegają nasze granice i czy każdy ma takie same?
Wyróżniamy dwa rodzaje granic: fizyczne i psychiczne, które kształtują się w kontakcie z innymi (rodzice, dziadkowie, ekspedientka w sklepie). Każdy ma inne granice fizyczne, na które wpływają normy kulturowe, ale też indywidualne potrzeby (niektórzy lubią bliski kontakt podczas powitań inni nie, a w niektórych krajach tylko delikatny ukłon będzie dobrze przyjęty). Podobnie jest z granicami psychologicznymi, które w dużej mierze kształtują nasze indywidualne doświadczenia z dzieciństwa. Jeśli rodzice jasno komunikowali nam co lubią, a czego nie, co jest dla nich ważne, a co mniej wtedy nam w dzieciństwie, jak i w dorosłości łatwiej będzie szanować granice innych i swoje.
A co z wewnętrznymi granicami w rodzinie?
Rodzice określają swoje granice poprzez:
– reguły na przykład: w domu nie chodzimy w butach
– zasady: idziemy spać około 20.
– określanie granic osobistych: mnie przekraczają okruchy w moim łóżku.
A co kształtuje granice w rodzinie?
Nic innego jak konflikty! To dzięki nim możemy poczuć na własnej skórze co robi nam zerwany kontakt lub niezaspokojenie naszej potrzeby. Dopiero wtedy kiedy jasno to poczujemy możemy następnym razem zareagować w zupełnie inny sposób, chroniąc swoje granice.
Nasze indywidualne granice są częścią naszej osobowości i z nimi bywa nam najtrudniej. Dzieci w naturalny sposób komunikują się z nami językiem osobistym z nadzieją na kontakt. Jeśli naszą odpowiedzią będzie ignorowanie lub wyśmiewanie tych komunikatów („Niech się wypłacze”, „histeryczka”) bądź świadome przekroczenie granic („nie wstaniesz dopóki nie zjesz”) to szanse na zbudowanie prawdziwej relacji maleją.
Z granicami się rodzimy, nie musimy się ich uczyć. Noworodek doskonale wie gdzie przebiega jego granica związana z podstawowymi potrzebami. Mało tego – potrafi wziąć za nią odpowiedzialność i swoim donośnym płaczem oznajmia światu, że jest głodne lub że mu niekomfortowo w mokrej pieluszce. Małym dzieciom z dużą łatwością przychodzi rozpoznawanie i wyrażanie własnych granic, z biegiem lat jednak ta umiejętność może niestety zanikać. W relacjach z dorosłymi (tymi bliskimi i dalszymi) dziecko doświadczać może, że domaganie się czegoś lub odmawianie może okazać się oznaką złego wychowania i braku aprobaty rodzica. Dziecko na to pozwolić sobie nie może, więc będzie dostosowywać się do oczekiwań i szybko nauczy się, że dbanie o własne granice jest niestosowne. Zrezygnuje z siebie lub wręcz odwrotnie wejdzie z nami w długotrwały, narastający konflikt (co akurat jest zdrowym przejawem walki o autonomię) ale czy prowadzi do bliskiej i bezpiecznej relacji?
Za każdym dziecięcym NIE stoi TAK dla jego potrzeb. Marshall Rosenberg proponuje rodzicom zadać sobie dwa pytania:
– co chcesz, żeby dziecko zrobiło i dlaczego (jakie są twoje potrzeby)?
– Jakie motywy, chciałbyś, żeby miało dziecko, kiedy robi to, czego chcesz od niego?
Zawsze warto posłuchać dziecięcego nie i nazwać to. Kiedy dziecko nie chce wyjść z wanny podnosimy go delikatnie i mówimy: nie chcesz jeszcze wychodzić widzę to, chciałbyś pobyć jeszcze dłużej. Czy jesteś rozgniewany i smutny? – słucham, towarzyszę temu smutkowi i frustracji. Zauważam to i uznaję.
Kiedy szanujemy własne granice, jako dorośli dopiero wtedy jesteśmy w stanie uszanować granice naszych dzieci. W chłodny, wiosenny wieczór nam może być chłodno, a naszemu dziecku zupełnie nie. Czy damy radę nie wcisnąć mu na siłę jakiegoś sweterka? (nie mówię o mrozie -20 stopni). To trudne wiem. Jeśli jednak ten przysłowiowy sweterek zawsze będziemy zakładać dziecko nie nauczy się kiedy mu komfortowo, a kiedy już nie.
To rodzice są odpowiedzialni za decyzje w swoim domu i za jakość relacji między nimi, a dziećmi.
Dzieci chcą wiedzieć kim jesteśmy i gdzie przebiegają nasze granice. Nie TESTUJĄ nas, ale chcą nas poznać i zobaczyć takimi jakimi jesteśmy. Chcą zobaczyć drugiego człowieka z jego unikalnymi potrzebami, chcą wiedzieć co lubimy, a czego nie, co nas fascynuje, a co nudzi, co jest dla nas ważne, a co jest ważne mniej.
Autorka
Patrycja Pawłowska – pedagożka, polonistka w trakcie szkolenia terapeutycznego w nurcie Gestalt.. Współzałożycielka bliskościowego przedszkola i żłobka Zielona Wieża Wilanów. Mama trójki dzieci. Wspiera dzieci, rodziców a także kadrę w budowaniu wartościowych relacji z innymi i z samym sobą.

Patrycja Pawłowska
Zielona Wieża jest partnerem Strefy Malucha na Festiwalu Wibracje.
Redakcja;17:42; 21.6.2024