W przeciągu ostatniego tygodnia obejrzałem dwa dokumenty traktujące o psychodelicznej terapii PTSD. Jedna z nich z pomocą Ayahuaski – prowadzona nielegalnie w USA, druga – już w ramach II fazy badań klinicznych nad MDMA w leczeniu traum (nie tylko wojennych) w Izraelu. Były to odpowiednio tytuły: „Wyzwolenie (`87)” oraz „Trip of Compassion”. Okazuje się, że dwa takie świadectwa w tak krótkim czasie to dawka bardzo silna, prawie „heroiczna”! Czułem się, oglądając wpierw cierpienia ofiar traumatycznych doświadczeń, a następnie ich ścieżkę ku uwolnieniu, jakbym sam cierpiał na PTSD! Poziom mojej empatii poszybował w górę jakbym własnoustnie zażył silną substancję entaktogenną. Lekarze, politycy, prawnicy w ramach zadania domowego obligatoryjnie powinni też to obejrzeć. Nie sposób dłużej pozostawać obojętnym na niesprawiedliwość prohibicji tych substancji nawet dla celów badawczych i klinicznych. Stale porównuję ten absurd do kejsu „paragrafu 22” z śmieszno-gorzkiej powieści wojennej Josepha Hellera.

Doświadczenie to stanowi dla mnie kolejny dowód tezy, którą wykoncypowałem sobie przegotowując się do odczytu o najnowszych perspektywach wykorzystywania psychodelików w terapii, podczas targów Art of Healing w Warszawie. Teza ta pojawia się w tytule niniejszego eseju. Otóż twierdzę, że najważniejszą wartością substancji psychodelicznych jest ich zdolność do łączenia. One łącza skutecznie. Psychodeliki łączą silnie, spektakularnie i z gracją. Robią ta na kilku poziomach.

Łączą komórki nerwowe ze sobą (neurogeneza i neuroplastyczność)

Nie tylko współczesne badanie stosujące neuroobrazowanie pod wpływem psychodeliku odkrywa sposoby na jakie wzmaga się ruch połączeń pomiędzy standardowo niekomunikującymi się częściami mózgu, co jest tak bardzo charakterystyczne dla efektu „poszerzania świadomości”, wzrostu intuicyjności, otwartości na doświadczenia, elastyczności poznawczej, wygaszenia krytycyzmu i wzmożenia zdolności kreatywnych. Każdy interesujący się nowymi badaniami nad enteogenami widział już wiele razy sławetny graf przedstawiający na diagramie kołowym sieć połączeń, jakie wywołuje psylocybina w odróżnieniu od placebo, który to wynik badań kierowanych przez wschodzącą gwiazdę dr Robina Carhart-Harrisa z Londynu spopularyzowała Beckley Foundation.

Jest też jednak drugi, mniej na razie znany element tego „neurołączenia”. Wymyślono przez wzgląd na niego już nową nazwę dla wybranej kategorii psychodelików: „psychoplastogeny”. Badania między innymi Zeno Sanchez-Ramosa sponsorowane przez Fundację Beckley oraz MAPS doprowadziły naukowców do uzasadnionego przewidywania, że można będzie intencjonalnie użyć psychodelików do generowania wzrostu komórek neuronalnych. Stanowi to sporą nadzieję na najnowsze terapie dla coraz bardziej nas nękających chorób neurodegeneracyjnych takich jak Alzheimer. A poszukiwanie leku na tą przypadłość od kilkunastu lat stanowi przecież jeden z świętych Grali neurofarmakologii. Swoje właściwości psychopalastogenne pokazały już: LSD, DMT, ketamina, psylocybina, ayahuaska oraz noribogaina.

Łączą ludzi ze sobą (psychoterapia indywidualna oraz dla par)

Niezależnie od nielegalności od około 70-ciu lat nieprzerwanie były prowadzone badania nad psychoterapią z użyciem psychodelików, czy to w samych ośrodkach uniwersyteckich, czy to po kowbojsku – na prywatnych farmach. Nadzieje kanadyjskiego terapeuty uzależnień Humphreya Osmonda, że doświadczenie działania psychodeliku będzie tak straszne, iż oduczy alkoholików dalszego nadużywania okazały się nietrafione (w tej mniej pozytywnej części, na szczęście). Efekt miast oczekiwanego był taki, że to nie awersyjne działanie leczy, lecz wprost przeciwnie – działanie psychodeliczne – przywrócenie łączności z głębią swojej Jaźni doprowadzało alkoholików do zrozumienia, że ich romans z C2H5OH jest toksyczny, nierozwojowy, więc już go nie chcą kontynuować. To nadal się sprawdza. Badania nad użytkowaniem psychoterapii psychodelicznej poprzez psylocybinę i ibogainę wkroczyły już w II fazę kliniczną.

„MDMA zapewnia partnerom czułą komunikację bez poczucia winy i postaw obronnych”
M. Mithoefer

Ale psychodeliki nie tylko łączą indywiduum na powrót ze rdzeniem psychiki. Ta łącząca zasada wspaniale sprawdza się też w terapii par. Badania nad takimi jej zastosowaniami eksplorują już lub chociażby postulują: Passie, Oehen, Mithoefer, Grob, Griffiths, Doblin, Krupitsky, Anderson. Nie ma nic piękniejszego dla terapeuty par niż usłyszeć takie słowa: „Byłem jak w bańce bezpieczeństwa, otoczony dobrocią i ufnością. Tam słowa nie ranią, wspomnienia nie ranią…, w tej bańce można powiedzieć wszystko a i tak się kocha bardziej…, jestem izolowany od lęku, złości i niepokoju. W tej bańce jest tak bezpiecznie, że można się wystawiać na trudne emocjonalne wyzwania bliskości i intymności. Dzięki temu mogłem w końcu podzielić się z żoną tym, czego nie potrafiłem jej wyznać wcześniej.”
A czemu mielibyśmy poprzestawać na koncyliacji skłóconych par małżeńskich? Nie poprzestajemy.

W Izraelu prowadzone są pilotażowe wysiłki w celu pojednania poprzez sesje MDMA przedstawicieli dwóch zwaśnionych stron: Palestyńczyków i Izraelitów. Zaiste – „mosty zamiast murów”!

psychodeliki Festiwal Wibracje

Łączą ludzi z rozwiązaniami problemów (twórczość i produktywność)

Nie tylko sławne eksperymenty przeprowadzane przez Harmana, Fadimana, Stolaroffa w Menlo Park, przedwcześnie zbanowane przez FDA, także świadectwa dziesiątek tysięcy użytkowników w Dolinie Krzemowej; nawet jeśli tak subtelne poprzez używanie minimalnych dawek (microdosing); świadczą o fakcie, że psychodeliki bardzo skutecznie łączą nas z naszymi, czasem płycej, czasem głębiej zakopanymi, potencjałami kreatywności. Gdyby nie one, prawdopodobnie spora część wynalazków związanych z technologiami IT nie pojawiłaby się, lub przyszłaby na świat z opóźnieniem.

Aby skuteczniej promować używanie psychodelików do celów badawczych i terapeutycznych, to również inspiracja spływająca dzięki psychodelikom (wybierzcie pomiędzy: „jestem tego pewien” a „nie sposób tego wykluczyć”) doprowadziła naukowców–aktywistów do połączenia problemu z rozwiązaniem i ufundowania organizacji wspierających legalność takich badań: założenie MAPS – przez R. Doblina w 1986, Beckley Foundation zrodziła się z pasji, którą przejawiała hrabianka Amanda Feilding, 1998; Heffter Research Institute, założony w 1993 – wspólnym wysiłkiem Davida Nicolsa, Dennisa McKenny i Charlesa Groba.
Oby inspiracje takie jak te powyższe nigdy nie ustawały!

Łączą ludzi z naturą (ekologia)

Spośród niewątpliwie bardzo szerokiego grona ludzi zainspirowanych przez enteogenno-mistyczne doświadczenia do walki o ekologię być może najbardziej znanymi w światku psychodelicznych adwokatów są Daniel Pinchbeck oraz Jeremy Narby. Transformację tego drugiego przywoływałem już nie raz w moich odczytach i artykułach. Ten pierwszy zaś pomimo kilku poważnych potknięć (ostatnio rozrasta się skandal związany z jego przyznaniem się do molestowania praktykantek; z datą transformacji/”końca świata” też przestrzelił jak i kilku innych, między innymi sam Terrence McKenna) nadal jest wart czytania. Chociażby w zbiorze esejów: „Toward 2012: perspectives on the next age” gdzie zebrał głosy nawołujące do zadbania o więcej harmonii, łączenie starych szamańskich stylów życia i paradygmatów rozwojowych z nowymi, w celu osiągnięcia większej świadomości i bardziej zrównoważonego modelu wzrostu cywilizacyjnego.

Ale niech najgłośniej tutaj przemówi przykład pana Branda przytoczony przez J. Fadimana w „Przewodniku psychodelicznego podróżnika”. Steward Brand po jednej sesji z LSD podjął się misji, aby zmusić NASA do opublikowania zdjęć „małej niebieskiej kulki” czyli Ziemi widzianej z kosmosu. Gdy w końcu mu się to udało, zdjęcie to, jak żadne inne, wyzwoliło w masach ludzkich matczyno-dziecięcą tkliwość skierowaną dla kruchej, malutkiej i jak się zdaje osamotnionej w przestworze kosmosu, lecz jakże pięknej planety Ziemi. Wielu socjologów mówi, że gdyby nie to zdjęcie opublikowane w 1970, podczas obchodów pierwszego w historii Dnia Ziemi, nie powstałyby i nie rozwinęły tak gwałtownie liczne ruchy i organizacje proekologiczne. Nie zrozumielibyśmy, że Matka Ziemia nie dysponuje nieskończonymi zasobami do rozkradania. Nie obudzilibyśmy się jako Dzieci Gaji.

Łączą ludzi z Sacrum (duchowość)

O godzinie 5:20, 22 listopada 1963 r. wydał ostatnie tchnienie wielki filozof, pisarz i jeden z pierwszych wielkich adwokatów psychodelii – Aldous Huxley. Parę godzin przed tym poprosił swoją żonę o wstrzyknięcie 100 mikrogramów „Kłopotliwego Dziecka Hoffmana” czyli dimetyloamidu kwasu d-lizergowego. Zrobiła to. Czegóż nie robi się dla cierpiącej na raka ukochanej osoby? Być może to ten gest miłości, troski i łaski mógłby się stać kamieniem węgielnym dla najnowszych badań nad wykorzystywaniem psychodelików do uśmierzania lęków i bólu związanych ze stanami terminalnymi. Nie chodzi tu przecież o zwykłe otępianie się painkillerem dla odczucia ulgi. Od dawna już wiemy, że to znów: doświadczenie psychodeliczne nieodróżnialne od mistycznego, sprawia że w ostatnich tygodniach życia z rakiem możemy doznać uniwersalnej Miłości i Akceptacji oraz dzięki temu pogodzić się ze sobą, innymi, losem, światem, czasem i Bogiem. Stawiam więc pytania: Czy wszyscy inni, przeciętni pacjenci musieliby być tak samo sławni lub umierający już na raka, bo jedynie pod tymi warunkami zasłużą na łaskę i przywilej podróży psychodelicznej aby wyzbyć się lęku przed umieraniem? Czy trzeba być żołnierzem cierpiącym na PTSD zagrożonym samobójstwem, aby być leczonym za pomocą MDMA? Czy trzeba być uzależnionym od alkoholu czy opiatów aby móc legalnie (w nielicznych jeszcze krajach) wspomagać swoją psychoterapię psylocybiną lub ibogainą?

Owszem, są tacy którzy potrafią dostąpić tych wspomagających uzdrawianie stanów przy pomocy stosowania jogi, vipassany, mindfulness, innej transcendentalnej medytacji czy chociażby wspaniałej techniki uwalniania Davida Hawkinsa. Lecz istotą życia i świata jest Różnorodność (rzekłbym po staropolitycznemu – „Pluralizm”).

Uważam, że nie tylko w celu leczniczym, lecz także dla dążeń transcendentnych każdy z nas powinien mieć prawo zapośredniczenia tych stanów świadomości dzięki psychodelikom. Ale do takiego poziomu wyzbycia się lęków, uprzedzeń i hipokryzji jeszcze daleko. Lecz pojawiają się działania nawet bardziej radykalne i wyobrażalne dotąd tylko w literackich i filmowych dziełach sci-fi… (patrz np.: „Flatliners” lub „Altered States”, serial: „The OA” i wiele innych…)

Psychodeliki łączą ludzi z obcymi inteligencjami? 

Nie tylko szamani konceptualizują istoty spotykane w enteogennych wizjach jako realne, inteligentne byty normalnie egzystujące w światach wyższych lub niższych od naszego ludzkiego świata zwykłej materii. Pojawiają się hipotezy współczesnych zachodnich naukowców o tym, że z obcymi inteligencjami np.: tą opisywaną jako „mechaniczne elfy”, jakże często widywane podczas „wystrzelenia w kosmos” za pomocą DMT można by wejść w systematyczny i konsekwentny dialog. Zupełnie tak jakbyśmy mieli po nawiązaniu pierwszego kontaktu z obcą cywilizacją nawiązać z nią stosunki dyplomatyczne. Głównym przedstawicielem tego nurtu eksploracji jest nietuzinkowy badacz dr Andrew Gallimore, któremu otworzył ścieżkę sławny Rick Strassman.

Extended-State DMT Exploration

Inicjatywa ta nosi kryptonim DMTx. Nazwa ta pochodzi od „Extended-State DMT Exploration”, co znaczy: eksplorowanie stanów wydłużonej ekspozycji na DMT (dzięki sekwencyjnemu dawkowaniu dożylnemu) i prócz przywoływania korzyści leczniczych zwraca uwagę właśnie na możliwość wykorzystywania takich stanów; co do których przewiduje się, że będą pięciokrotnie silniejsze od ayahuaskowych oraz trwały do 5 godzin; do odkrywania innych wymiarów rzeczywistości i nawiązywania kontaktów z ich mieszkańcami. Pierwsi kandydaci na eksploratorów zostali już zwerbowani w 2018 roku przy współpracy z Center for Medicinal Mindfulness w Kalifornii i treningi zostały rozpoczęte. Czy powinniśmy im kibicować niczym astronautom w latach `70? Chyba tak. Nawet logo tego przedsięwzięcia jest wzorowane na naszywkach, jakie projektowano w NASA dla misji kosmicznych. Niechaj to będzie ”mały krok dla człowieka, lecz wielki skok dla ludzkości”. Amen.

Psychodeliki w programie Festiwalu Wibracje, sprawdź. 

Autor:

krzysztof kolecki festiwal wibracje enteogenyDr n. hum. Krzysztof Kolecki –  prelegent Festiwalu Wibracje, targów Art of Healing. Psycholog, hipnoterapeuta, praktyk NLP, specjalista poradnictwa małżeńskiego i seksuologicznego, prowadzi praktykę psychologiczną, poradniano-terapeutyczną w Poradni Psychosomatycznej „Prohominis” w Poznaniu. Z niejednego pieca chleb jadł: tańczył w teatrze, monitorował kręgi zbożowe w Wylatowie, pracował na wysokościach, był headhunterem dla korporacji, trenował Tai Chi Chuan przez 20 lat, Hatha i Kundalini jogę, tantrę oraz oneironautykę. Miłośnik szamanistycznego spojrzenia na rzeczywistość naturalną i społeczną. Od nastoletniości studiował UFO-logię, parapsychologię i wiele ezoterycznych doktryn.

Członek – założyciel Polskiego Towarzystwa Terapeutycznego. Pisuje do miesięcznika Czwarty Wymiar. Od 6 lat angażuje się w popularyzowanie wiedzy o leczniczych oraz innych dobroczynnych właściwościach enteogenów. Prywatnie, wspinacz, taternik, miłośnik s-f, żeglarz i zapalony podróżnik po lądach geograficznych oraz sferach psychicznych.

https://www.facebook.com/krzysztof.kolecki

 

festiwal wibracje 2021